|
Władysław Słota - przedwojenny zagłębiowski rodzynek w Ruchu
Był
pierwszym w dziejach Ruchu piłkarzem rodem z Zagłębia Dąbrowskiego i
pierwszym Zagłębiakiem, który zagrał w reprezentacji Śląska! Zabiegali
o niego dwaj odwieczni rywale: Cracovia i Ruch. On wybrał jednak Wielkie
Hajduki!
Kaperowanie,
jak niegdyś określano pozyskiwanie nowych graczy, Władysława Słoty do
Ruchu zaczęło się w 1937 roku. Słota zwrócił na siebie uwagę udanymi
występami w sosnowieckiej Unii. Był jej czołowym snajperem. Pogłoski o
jego przejściu do Wielkich Hajduk wywołały prasową burzę. Wydawana
przez Wojciecha Korfantego "Polonia" stała na stanowisku, że Słota
do Ruchu zgłosił się sam. Z pozyskania bramkostrzelnego łącznika nie
rezygnowała jednak Cracovia.
W
wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego", przedrukowanym później w
"Expressie Zagłębia", wypowiedział się prezes tego klubu.
Stwierdził on, że Słota prowadził rozmowy z Cracovią i w tym celu
przyjeżdżał do Krakowa. Wysłannik Pasów podczas pobytu w Sosnowcu usłyszał
zapewnienie, że Słota otrzyma zwolnienie dla Cracovii, a dla Ruchu w żadnym
razie! Ostatecznie piłkarz pozostał nad Brynicą. Nie była to pierwsza
tego typu sprawa z Ruchem w roli głównej. Nie bez kłopotów przebiegł
transfer znakomitego Ernesta Wilimowskiego z 1. FC Katowice.
Działacze
Ruchu tylko sobie znanym sposobem spowodowali, że nie musiał on odcierpieć
nałożonej nań kary w wymiarze czteromiesięcznej dyskwalifikacji!
W 1938 roku sprawa Słoty ponownie stała się głośna. Tym razem za sprawą
jego niespodziewanego debiutu w drużynie z Wielkich Hajduk w meczu
przeciwko Pogoni Lwów. Wątpliwości obserwatorów, ze względu na niejasne
przepisy, wzbudzał fakt, czy Słota mógł w ogóle grać w tym meczu.
Sprawa trafiła na wokandę Wydziału Gier i Dyscypliny Ligi, który
zweryfikował spotkanie zgodnie z wynikiem, jaki padł na boisku! Mimo pomyślnego
dla Ruchu rozstrzygnięcia, Słota nie wystąpił w kolejnych spotkaniach
ligowych.
Zagrał
za to w... reprezentacji Górnego Śląska! Tuż po wkroczeniu wojsk
polskich na Zaolzie przygraniczna Karwina gościła piłkarzy z województwa
śląskiego. Wizyta miała wymiar propagandowy.
Sportowcy
mieli za zadanie umacniać "nierozerwalne więzy" łączące
Zaolzie z macierzą. Debiut Słoty w kadrze Pawła Lubiny był udany. W tym
spotkaniu i w rewanżu Słota wpisał się na listę strzelców. Po przywróceniu
go do pierwszej drużyny grał przeciwko znakomitym w tym czasie Węgrom.
Strzelał gole Kispestowi i Hungarii, a w lidze zdobył 7 goli, co wydatnie
zbliżyło Ruch do piątego w historii tytułu Mistrza Polski.
Przeciwko
Unii popularny "Owens" zagrał jeszcze tylko raz w marcu 1939.
Jego przygoda na Cichej świadczy o tym, że nie zawsze kwitła niechęć śląsko-zagłębiowska:
był bardzo lubiany przez kolegów z drużyny.
Po zakończeniu wojny powrócił do Zagłębia. Reprezentował do 1950 roku
RKU, później sosnowiecką Stal. Po wojnie już w barwach RKU (protoplasty
Zagłębia) grał na stadionie przy al. Mireckiego w pamiętnym meczu z
AKS-em Chorzów w 1947 r., po którym wybuchły wielkie zamieszki
A inni piłkarze łączący w swej karierze wątki chorzowsko-sosnowieckie?
Z Zagłębia do Ruchu przeszli też Maciej Mizia, Piotr Pierścionek (gdy
podpisywał kontrakt był zawodnikiem Unii Strzemieszyce), Tomasz Kulawik
(Wisła Kraków). W odwrotnym kierunku poszli m.in. Roman Bazan (rekordzista
w liczbie występów w barwach Zagłębia w I lidze - 304 mecze), Roman
Geschlecht, Stanisław Gawenda i Grzegorz Waliczek. Z Zagłębiem pracowali
też związani z Cichą trenerzy Ewald Cebula i Teodor Wieczorek.
Od
Redakcji
Zgredos: Władysław Słota był prawdopodobnie pierwszym piłkarzem
z Sosnowca, który zdobył ligowe mistrzostwo Polski (przed wojną właśnie
z Ruchem).
|
|