Niezły Kocioł

Niezły Kocioł



ZZG w Polsce przy ZEC S.A. w Katowicach 

Numer  6 (80)                                                                                 grudzień  2013

wydanie internetowe z dnia 20 grudnia 2013

NOWE I STARE WYZWANIA

W listopadzie zakończyliśmy cykl spotkań z członkami związku w wydziałach. Podczas przeprowadzonych wyborów członkowie związku wybrali Rady Wydziałowe i Delegatów na Konferencję Zakładową. 
W składzie Rad Wydziałowych pojawiło się kilka nowych twarzy. Mnie szczególnie cieszy, gdy na aktywny udział w naszym ruchu związkowym decydują się ludzie młodzi, z kilkuletnim stażem pracy. To oni będą decydować o działalności związku w najbliższej przyszłości, dobrze więc, że zostali funkcyjnymi już teraz, kiedy jest jeszcze sporo „starej gwardii” we władzach, od której z pewnością można się wiele nauczyć.
Spotkania wyborcze były okazją do podsumowania ubiegającej, jednej z najtrudniejszych w historii ZEC-u i Związku, kadencji władz. Dały też sposobność omówienia bieżących problemów z jakimi pracownicy borykają się na co dzień.
Wśród zgłaszanych problemów pojawił się min. temat kiepskiej jakości obuwia roboczego. W tej sprawie przy udziale zakładowego SIP-owca został opracowany nowy protokół wcześniejszego zniszczenia obuwia i odzieży roboczej, który już jest dostępny w wydziałach. Dzięki naszej interwencji udało się też zmniejszyć poważną uciążliwość związaną z archaicznym sposobem odstawy żużla „na koleby” w wydziale II.
Do poważniejszych i trudniejszych tematów poruszonych podczas spotkań wydziałowych należały kwestie związane ze wzrostem płac. Tu oczekiwania są proporcjonalne do wzrostu kosztów utrzymania i ... osiąganych przez Spółkę wyników. Zwracano też uwagę na znaczne obniżenie zarobków po zakończeniu sezonu grzewczego, oraz konieczność dalszej, konsekwentnej walki o etatyzację robotników. 
Brak jednolitego systemu wynagradzania w grupach pracowników etatowych i robotników szczególnie dotkliwie odczuwalny był przy grudniowej wypłacie wynagrodzenia za listopad. W związku z mniejszą liczbą dniówek w tym miesiącu wynagrodzenie robotników było odczuwalnie niższe. Pracownicy dozoru i administracji nie zanotowali obniżenia wynagrodzenia, mimo, że przepracowali mniej dniówek. Władze nowej kadencji, które zostaną wybrane w styczniu 2014, będą się zatem mierzyć ze starymi i nowymi wyzwaniami, a wyznaczone przez członków związku cele z pewnością nie będą łatwe do osiągnięcia. Związek nasz jednak nigdy nie bał się wyzwań i jak sądzę tak pozostanie nadal. Zwłaszcza, że współpraca i relacje z NSZZ „Solidarność” układają się w ostatnim okresie bardzo poprawnie.
W myśl głoszonego podczas wrześniowych protestów hasła naszych central RAZEM JESTEŚMY SILNI!
I w tej właśnie jedności upatruję szansy na realizację naszych celów.
Tu warto, aby każdy pracownik Spółki zastanowił się nad pewnym pokrętnym pytaniem: „Komu potrzebne są związki”?
Aby na nie odpowiedzieć trzeba zdać sobie sprawę z tego kogo reprezentują związki zawodowe. Otóż w polskim systemie prawa związki zawodowe reprezentują swoich członków w interesach indywidualnych. Do takich interesów zaliczamy wypowiedzenie umowy o pracę, zmianę stanowiska /wydziału/, reprezentowanie przed sądem, kary porządkowe i wiele innych.
Z kolei w interesach zbiorowych związki reprezentują WSZYSTKICH PRACOWNIKÓW. Do interesów zbiorowych zaliczamy przede wszystkim warunki wynagradzania i wzrost płac, warunki pracy i bhp, sprawy socjalne.
Uprawnienia związków w obu obszarach regulowane są przez wiele aktów prawnych od Konstytucji RP, przez kodeks pracy i szereg ustaw, po źródła prawa zakładowego takie jak układy zbiorowe pracy i regulaminy. Warto też pamiętać, że uprawnienia te przysługują wyłącznie związkom zawodowym i bez ich istnienia pracownicy nie mają możliwości dochodzenia swych interesów. Bez związku zawodowego nie można np. wszcząć sporu zbiorowego.
Odpowiedź brzmi więc następująco: Każdy pracownik potrzebuje związku zawodowego. Bez względu na to czy jest w nim zrzeszony czy nie, gdyż bez udziału organizacji związkowej nie jest w stanie skutecznie zadbać o swoje interesy. Już od bieżącego numeru „Kotła” rozpoczynamy publikowanie kompendium wiedzy związkowej, aby każdy pracownik znał zakres naszej działalności i możliwości z tym związane.
Zdrowych, Spokojnych Świąt dla Was Drodzy Czytelnicy i Waszych Najbliższych życzy: 
Arek Siekaniec

Arek Siekaniec

 OKIEM PREZESA:  JEDNOŚĆ WE WSPÓLNYM DZIAŁANIU

Szanowni Państwo,
Zgodnie z definicją Sztandar to symbol charakteryzujący godność jednoczącą ludzi we wspólnym działaniu dla ogólnego dobra. Wieloletnia tradycja ZEC SA. nierozerwalnie związana jest z uznaniem rzetelności, odpowiedzialnością i gotowością do podejmowania nowych wyzwań. 

Odnosi się to zarówno do pracowników Naszej Spółki, jak również lokalnej społeczności, której służymy dostarczając ciepło i energię elektryczną, a także dobrych relacji z kontrahentami oraz troski o zachowanie czystości środowiska naturalnego.

 Wszystkie te elementy przyczyniły się do podjęcia decyzji o przypieczętowaniu: konsekwentnie realizowanych kierunków działania oraz kolejnego etapu tworzenia tradycji i tożsamości Spółki poprzez ufundowanie Sztandaru ZEC SA. Uroczystość jego wyświęcenia odbyła się w dniu 4 grudnia br. Data ta, nie jest przypadkowa gdyż 4 grudnia to Barbórka – uroczyście obchodzone święto całej górniczej braci. Mimo że ZEC SA to przedsiębiorstwo ciepłownicze jednak nie sposób rozdzielić jego bezpośrednich powiązań z górnictwem. 

Chociażby ze względu na strukturę kapitałową – Katowicki Holding Węglowy SA jest właścicielem 100% akcji ZEC SA, pochodzenie dużej części Naszych pracowników wywodzi się kopalń węgla kamiennego, a obecnie do produkcji energii cieplnej i elektrycznej wykorzystujemy węgiel kamienny i metan z kopalń KHW SA znajdujących się w bezpośrednim sąsiedztwie Wydziałów ZEC SA. W tym kontekście należy również wspomnieć, że pomimo restrukturyzacji KHW SA, kopalnie pozostają nadal jednym z głównych odbiorców produktów ZEC SA. 

Tak więc, w dniu górniczego święta, podczas uroczystości w bazylice Matki Boskiej Bolesnej w Katowicach Bogucicach nastąpiło poświęcenie Sztandaru ZEC SA , który od tej chwili będzie reprezentował wyznawane w Spółce wartości. Chociaż dzień wyświęcenia Sztandaru ZEC SA to barbórkowe święto, jednak na pierwszy rzut oka dostrzegalne jest, że jego powstanie związane jest z historią i tradycją ZEC SA jako przedsiębiorstwa ciepłowniczego- gdyż na jednej jego płaszczyźnie znajduje się nazwa i logo naszej Spółki , a na drugiej portret patrona wszystkich energetyków i ciepłowników św. Maksymiliana Maria Kolbe. 

Dla mnie jako Prezesa Zarządu ZEC SA moment poświęcenia Sztandaru był momentem szczególnym, gdyż nie tylko stał się symbolem uhonorowania wszystkich byłych i obecnych pracowników ZEC SA, ich pracy i wysiłku w dążeniu do zbudowania wizerunku Spółki jako niezawodnego kontrahenta i pracodawcy, ale również stał się metaforą przyszłości Spółki, w której niezmiennie najwyższymi wartościami pozostaną odpowiedzialność, pracowitość i rzetelność. 


Szanowni Państwo! 

Szybkim krokiem zbliżają się bardzo ważne dla nas wszystkich Święta Bożego Narodzenia oraz Nowy 2014 Rok. Z tej okazji składam wszystkim Państwu życzenia, aby ten najpiękniejszy czas napełnił wszystkich radością, ciepłem i życzliwością. Niech te szczególne dni, będą okazją do wspólnego przeżywania Świąt Bożego Narodzenia, w serdecznym gronie rodziny i przyjaciół, a Nowy 2014 Rok niech będzie pełen nadziei, ale i spełnionych marzeń. 

Pragnę życzyć Państwu siły i wytrwałości w realizacji zamierzonych celów, samych sukcesów, dużo zdrowia oraz wszelkiej pomyślności.

Mgr inż. Longina Kugiel
PREZES ZARZĄDU ZEC S.A.

 

PRACA I ŻYCIE W BELFAŚCIE 
 korespondencja własna z Irlandii Północnej
 

Od Redakcji: Wiele z naszych dzieci wyjechało za chlebem na Wyspy Brytyjskie. ”Niezły Kocioł” poprosił o kilka słów na temat życia na Wyspach jedną z takich młodych, zaprzyjaźnionych osób przebywających od kilku lat na obczyźnie. Poniżej tekst korespondencji.
Belfst stolica Irlandii Północnej położony jest u ujścia rzeki Lagan do zatoki Belfast Lough. Miasto jest podzielone pomiędzy dwa ugrupowania – katolików i protestantów, które, mimo zawieszenia broni po krwawych walkach w latach 1968-1997, dalej nie potrafią dojść do porozumienia. Można powiedzieć, że choć to miasto ciągłych zamieszek, protestów i demonstracji, jest w jakiś sposób otwarte na wszelkie możliwości i mimo wszystko tolerancyjne. Dla mnie, mieszkającej tutaj Polki, wydaje się trochę dziwne, że ludzie ciągle ze sobą walczą mimo, iż żyją obok siebie. 

Ciągle się tu słyszy o podłożonych bombach, podpalonych samochodach czy domach. Czy wobec tego czuję się tutaj bezpiecznie?
Nie wiem, staram się tutaj nie zwracać uwagi na siebie, nie wypowiadać na temat zamieszek i polityki, tym bardziej, że pracuję i z katolikami, i z protestantami. Zawsze im powtarzam: „to jest wasza walka – nie moja”. 
Jako Polacy nie mamy tutaj zbyt łatwego życia, ponieważ większość ludzi zna naszą nację z cwaniactwa: jak zakombinować, aby wyciągnąć dodatkowe pieniądze od państwa, jak zarobić aby się nie narobić, jak obejść przepisy, aby zyskać... W ostatnim roku media donosiły, że jest nas tutaj w Irlandii Północnej ok. 60 000, ale wszyscy dobrze wiemy, że ciągle nas przybywa i sądzę, że... będzie przybywać! Z pracą nie jest najgorzej. 

Jeżeli ktoś chce pracować, to pracę znajdzie na własną rękę. Zajmie to sporo czasu, bo niestety po zostawieniu CV trzeba chodzić i się przypominać. Nie ma sensu czekanie aż oddzwonią. Drugą szansą na znalezienie pracy są agencje pracy - polska albo angielskie. Jeżeli zależy nam na znalezieniu zatrudnienia przez agencje, musimy każdego dnia przychodzić i podpisywać listę, potwierdzając, że nadal jesteśmy pracą zainteresowani. 

Dużym ułatwieniem życia, a zwłaszcza znalezienia pracy, jest znajomość języka angielskiego, a przynajmniej jego podstaw. Chociaż ciężko powiedzieć, że mieszkańcy Belfastu używają poprawnej angielszczyzny – częściej słyszy się tu gwarę. Myślę, że czasy przyjmowania siły roboczej bez znajomości języka dawno minęły. Mimo tego i tak słyszę i spotykam rodaków, którzy decydują się na taki krok. Moim zdaniem nie ma na co tutaj narzekać – mimo ciągłych zamieszek – można pracować i żyć w sposób godny. A o to, nie tak łatwo w naszym kraju. 

Można tu sobie pozwolić na naprawdę wiele rzeczy i przyjemności: począwszy od sprzętu elektronicznego i komputerowego, różnej maści, po wakacje, wycieczki, kupno samochodu czy wreszcie domu. Na to wszystko wystarczy imigrantowi wynagrodzenie za pracę 40 godzin w tygodniu przy najniższej stawce, która od października wynosi 6,31 funta. Ja często powtarzam, że możemy sobie tutaj ponarzekać tylko na pogodę (jest typowo wyspiarska, a do tego sam Belfast położony jest w dolinie, więc często pada). Co do reszty łatwiej się tu żyje niż w ojczyźnie. 

                                  Agnieszka C.

KOLEJNY MAŁY JUBILEUSZ NASZEJ GAZETY

Szanowni Państwo miło mi przekazać na Państwa ręce jubileuszowy – 80 numer naszej gazetki. 

Ponieważ ukazujący się od października 2000 roku (wydanie internetowe od 2003) “Niezły Kocioł” wydawany jest bez angażowania jakichkolwiek środków, poza własnym wysiłkiem intelektualnym członków naszego związku i współpracowników, którzy pracują całkowicie społecznie, jest to dobra okazja do złożenia im podziękowań.

Dziękuję zatem najaktywnieszym byłym i obecnym “dziennikarzom” “Kotła”: Zbyszkowi Niemyjskiemu, Józkowi Zdebskiemu, Wieśkowi Lewandowskiemu, Magdzie Gryzik, Karolowi Krupie, Leszkowi Kosowskiemu, Andrzejowi Kosiedowskiemu, Bernadettcie Rother, Cześkowi Pali, Krzyśkowi Sendrze. 

Dziękuję także międzynarodowej sławy rysownikowi, Mariuszowi Gawlikowi, a mojemu osobistemu przyjacielowi, który dla naszej i własnej frajdy przez wiele lat ubarwiał swymi pracami gazetkę. 
Z Serca Wam Wszystkim Dziękuję i ... proszę o więcej.
Zapraszam jednocześnie do współpracy, każdego pracownika ZEC, który ma ochotę na wymianę poglądów, przekazanie opinii i pomysłów, czy podzielenie się własną pasją.

 
Arek Siekaniec

 ŻYCZENIA OD STANISŁAWA TRYBY PRZEWODNICZĄCEGO RADY NADZORCZEJ ZEC S.A.

Korzystając z możliwości wystąpienia na łamach Informatora Związku Zawodowego Górników przy ZEC S.A. „Niezły Kocioł”, chciałem się podzielić z całą załogą Zakładów Energetyki Cieplnej S.A., refleksjami związanymi ze zbiegającymi się w krótkim czasie, kilkoma okazjami ku temu, a mianowicie z okazji mijającej właśnie Barbórki i zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia oraz Nowego Roku.


Trudny zawód górnika, a także pracowników wszystkich branż, przerabiających i zużywających produkty jego pracy, jakimi są węgiel i metan, a także dostarczających górnikom potrzebnego ciepła, prądu i innych niezbędnych wyrobów, nacechowany jest ciężką, odpowiedzialną i niebezpieczną pracą, wykonywaną 24 godziny na dobę i 7 dni w tygodniu. Do grupy tej zaliczają się również pracownicy ZEC S.A. Praca górnika, jak i Wasza, wymaga wielu wyrzeczeń i poświęceń przez cały rok. Jest jednak jeden dzień szczególny – 4 grudnia, w którym to dniu przyjmujemy życzenia i gratulacje, w którym jest czas na zabawę i spotkania przy kuflu piwa w gronie przyjaciół. Jest to też czas refleksji i wyciszenia, czas spotkań na nabożeństwach Barbórkowych, w trakcie których czcimy Świętą Barbarę, Męczennicę za wiarę z okresu pierwszych wieków Chrześcijaństwa, Patronkę ciężkiej, trudnej i niebezpiecznej pracy. 

Do życzeń skierowanych już do załogi ZEC S.A. z okazji Barbórki, chciałbym w imieniu Rady Nadzorczej i własnym, dołączyć życzenia górniczego szczęścia, satysfakcji z wykonywanej pracy oraz pomyślności w życiu osobistym. Tuż po uroczystościach Barbórkowych przypadają Święta Bożego Narodzenia. To Święto rodzinne. Równocześnie jednak, od szeregu lat, ukształtowała się równoległa świecka tradycja, organizowania opłatków składania sobie życzeń przez pracowników wzajemnie i ze strony kierownictw zakładów dla załogi. Jest to miła i sympatyczna tradycja. Więc z przyjemnością się w nią wpisuję i przekazuję tą drogą, serdeczne życzenia pracownikom ZEC S.A., aby w gronie rodzinnym spędzili ten czas, świętując Narodziny Zbawiciela i zbierając siły na spotkanie wyzwań, jakie niesie ze sobą Nowy Rok. I wreszcie zbliżający się koniec bieżącego i początek Nowego Roku.

 To czas podsumowań i robienia planów na przyszłość. W związku z tym, chciałbym w imieniu Rady Nadzorczej, którą kieruję, a także swoim własnym, podzielić się z załogą informacją, że wszystko wskazuje, iż rok 2013, zakończy się dobrymi wynikami, osiągniętymi dzięki realizacji Strategii ZEC S.A., w ramach Strategii KHW S.A., a także dzięki rzetelnej i sumiennej pracy załogi. Również rok 2014 zapowiada się dobrze.

 Tak jak w bieżącym roku, będziemy kontynuować zadania związane z gospodarczym wykorzystaniem metanu, co powinno się przełożyć na dalszą poprawę wyników. Sytuacja Firmy rokuje, że wszelkie niezbędne przedsięwzięcia restrukturyzacyjne, realizowane będą bez negatywnych skutków dla załogi. Chciałbym podziękować całej załodze ZEC S.A. oraz załodze EC Szopienice Spółka z o.o., za ogromny wysiłek, wkładany w codzienną realizację zadań. 

Pomimo różnych przeszkód i przeciwności, wynikających zarówno z uwarunkowań zewnętrznych, jak i nieprzychylnego klimatu panującego wokół górnictwa węgla kamiennego, a także energetyki i ciepłownictwa bazujących na węglu, dzięki determinacji w realizacji planów oraz Państwa zaangażowaniu, ten rok, jak to już wcześniej powiedziano, kończymy sukcesem i tworzymy perspektywy dla: dalszego rozwoju; unowocześniania bazy wytwórczej; zdobywania nowych odbiorców; podejmowania nowych rodzajów działalności i tworzenia z ZEC S.A., podmiotu zdolnego do podejmowania wyzwań ze strony konkurencji. 

Całej załodze, jej związkowej reprezentacji, a także Zarządowi ZEC S.A. życzę, aby wszelkie spory załatwiane były w duchu wzajemnego zrozumienia, z poszanowaniem zarówno interesów strategicznych i możliwości Spółki oraz oczekiwań Właściciela odnośnie rentowności, z jednej strony, jak i słusznych, a równocześnie możliwych do zrealizowania oczekiwań pracowników, z drugiej strony.


Z górniczym Szczęść Boże!
Z życzeniami Świątecznymi i Noworocznymi.
Stanisław Tryba Przewodniczący Rady Nadzorczej ZEC S.A.

SZTANDAR - FAJNIE, ZE JEST

Nie wszyscy wiedzą, iż to ZZG w Polsce jako pierwszy wspomniał w rozmowach z Zarządem Spółki, o tym, że warto aby Firma miała swój sztandar. (Nie byliśmy znowu tak bardzo odkrywczy, bo bezpośrednim impulsem do naszych sugestii było poświęcenie sztandaru Katowickiego Węgla). Nie mniej, pomysł „uleżał się” w głowach Prezesów i na szczęście doczekał się realizacji.
Bądźmy więc dumni z naszej pracy i podpiszmy się WSZYSCY pod ideą występowania pod wspólnym sztandarem – ze względów, o których pisze obszernie Pani Prezes w swoim autorskim tekście.

 ZZG w Polsce wiosną 2013 zaproponował też, w uzgodnieni z „Solidarnością” ,aby na rewersie sztandaru znalazły się emblematy wszystkich związków działających w ZEC-u. 

Na ten karkołomnyi wyjątkowy pomysł wpadł jeden z pracowników Spółki, sądząc, że wobec oparcia się prywatyzacji, warto w ten sposób podkreślić ideę dialogu społecznego, która kwitła wówczas w naszej Firmie...


Naiwność, mrzonki i romantyzm? Być może tak. Ale czy nie warto popierać takich pomysłów? 

Tymczasem bądźmy dumni ze sztandaru ZEC S.A. bo jest ON wyrazem i efektem pracy każdego z obecnych i byłych pracowników tej Firmy. Bez względu na płeć, wyznanie i przynależność związkową. 

Arek Siekaniec


K O M P E N D I U M   WIEDZY   ZWIĄZKOWEJ  część 1

Od jakiegoś czasu przynajmniej dwa związki w naszej firmie są, jak to się ładnie z francuska mówi, passé. Cóż, skończył się czas, kiedy podczas prywatyzacji wszyscy nam kibicowali w walce o pakiet socjalny, gwarancje zatrudnienia, odstąpienie od sprzedaży akcji... Życie idzie na przód, co widać chociażby po osiąganych przez Spółkę wynikach, i dzisiaj upominanie się o wzrost wynagrodzeń, bywa odbierane jako zamach na spokój Zarządzających. 

Co dziwniejsze nawet związek „Kadra” nasze interwencje w sprawach porządku, dewastacji mienia, czy warunków pracy uznaje za zakłócanie spokoju kierowników, dozoru czy wreszcie prezesów, a nie jako próby rozwiązywania występujących w każdej (najlepszej nawet) firmie problemów. Nikt jednak nie obiecywał, że będzie łatwo. 

Przypomnę zatem w tym cyklu po co są związki zawodowe. Polskie prawodawstwo tak reguluje kwestie obrony interesów pracowniczych, że wyłącznie związek zawodowy (lub kilka związków) może reprezentować pracowników wobec pracodawcy.

 Nasze uprawnienia wynikają z wielu aktów prawnych poczynając od Konstytucji RP, przez konwencje MOP, kodeks pracy, ustawę o związkach zawodowych, ustawę o rozwiązywaniu sporów zbiorowych, ustawy o SIP i o PIP... a na układzie zbiorowym pracy skończywszy. Poniżej wybrane (a więc nie wszystkie) uprawnienia związków zawodowych wynikające z prawa. 

KONSTYTUCJA RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ z dnia 2 kwietnia 1997 r. W Art. 59 
1. Zapewnia się wolność zrzeszania się w związkach zawodowych,
 2. Gwarantuje prawo do rokowań, w szczególności w celu rozwiązywania sporów zbiorowych, oraz do zawierania układów zbiorowych pracy i innych porozumień. 
3. Związkom zawodowym przysługuje prawo do organizowania strajków pracowniczych i innych form protestu.


KONWENCJE MIĘDZYNARODOWEJ ORGANIZACJI PRACY: (Nr 87) dotyczy wolności związkowych i ochrony praw związkowych (Nr 98) dotyczący stosowania zasad i prawa organizowania się oraz rokowań zbiorowych.


USTAWA O ZWIĄZKACH ZAWODOWYCH: art. 26: zajmowanie stanowiska w indywidualnych sprawach pracowniczych, zajmowanie stanowiska wobec pracodawcy w sprawach dotyczących zbiorowych interesów i praw pracowników, sprawowanie kontroli nad przestrzeganiem w zakładzie pracy przepisów prawa pracy, a w szczególności przepisów oraz zasad bezpieczeństwa i higieny pracy, kierowanie działalnością społecznej inspekcji pracy i współdziałanie z państwową inspekcją pracy, zajmowanie się warunkami życia emerytów i rencistów.


art. 261: uzyskiwanie pisemnych informacji od pracodawców (w przypadku przejścia zakładu lub jego części) o przewidywanym terminie tego przejścia, jego przyczynach, prawnych, ekonomicznych oraz socjalnych skutkach dla swoich pracowników, a także zamierzonych działaniach dotyczących warunków zatrudnienia tych pracowników, w szczególności warunków pracy, płacy i przekwalifikowania – co najmniej na 30 dni przed przewidywanym terminem przejścia zakładu pracy lub jego części, negocjowanie z pracodawcami porozumienia, w sytuacji, gdy dotychczasowy lub nowy pracodawca zamierza podjąć działania dotyczące warunków zatrudnienia pracowników.
art. 27: uzgadnianie z pracodawcą regulaminu dotyczącego zakładowego funduszu świadczeń socjalnych, uzgadnianie z pracodawcą przyznawania pracownikom świadczeń z ww. funduszu, uzgadnianie z pracodawcą regulaminów nagród i premiowania. /cdn/ 

opracował siekany

ZASŁYSZANE W ZEC-u:

  W Biurowcu: Rozmawiają dwie koleżanki w toalecie: -  Co tam dziś w pracy?
                                                                                                       -  Mam jeszcze kupę do zrobienia.


W Biurowcu II: Świąteczny instynkt samozachowawczy podpowiada:
1. Kupić wszystkim swoim dzieciom jednakowe zabawki.
2. Kupić żonie i kochance jednakowe perfumy.


Na „Wieczorku”: Sekretarka do szefa:
- Nie chciałabym naciskać, ale jak nie dostanę podwyżki, to będę zmuszona opublikować pamiętniki.


Na „Kazimierzu”: Kierownik wpadł do zbiornika wody przy przed wejściem do kotłowni.
- Nie mów nikomu - prosi pomagającego mu się wygramolić pracownika - że tu wpadłem.
- A Pan Panie Kierowniku niech nie mówi związkowcom - prosi pracownik - że to ja Pana wyciągnąłem!


Dawno temu na „Wesołej”: - Kto wczoraj pił? - spytał kierownik na stalunku,
- Milczenie.
- Kto pił, pytam?!
- Ja - przyznał się jeden z pracowników po dłuższej chwili. - Dobrze. Reszta do roboty ! A ty chodź, walniemy klina...


Po naradzie Kierowników: - Co to jest ZEC - owska wolność słowa? 
- Uświadomiona potrzeba milczenia!

GÓRSKIE GRANICZNE ABSURDY PRL-u.

Odkąd w grudniu 2007 roku tereny Słowacji, Republiki Czeskiej i Polski włączone zostały do strefy Schengen, większość granicznych zakazów została na szczęście czasowo zawieszona. Warto jednak dokładniej się przyjrzeć absurdom, jakie po drugiej wojnie światowej generowała polska granica w Sudetach i Karpatach. W latach Polski Ludowej już sama filozofia podejścia do turystów na szlakach granicznych urągała elementarnym standardom cywilizowanego świata. Każdy turysta traktowany był jak potencjalny bandyta a sposób, w jaki władza podchodziła do turystów w górach, wydaje się być dzisiaj niebywały i absolutnie niedopuszczalny. 
Utrudnienia wobec polskich turystów udających się w przygraniczne pasma górskie zaczęły się krótko po zakończeniu drugiej wojny światowej. 

Najszybciej pojawiły się chyba w Karkonoszach. Nie dość bowiem, że wprowadzono obowiązek posiadania przepustek na przebywanie w pasie szerokości pięciu kilometrów od granicy, to jeszcze doszedł do tego wymóg wojskowej eskorty wycieczek. Komendant WOP-u w Szklarskiej Porębie rozkazał aby każdej wycieczce posiadającej ważne zezwolenie przydzielać po dwóch strzelców ze strażnicy, w rejon której grupa się wybiera. 
Jeden z ówczesnych redaktorów gazety codziennej tak to skomentował: „…a ci, co będą narzekać, że ogranicza się prawa osobiste i wolność osobistą, okażą tym krótkowzroczność w ujmowaniu ważnych spraw ogólnopaństwowych lub zdradzą się, że przybyli tu ze względów koniunkturalnych, by pasożytować na ludziach pracy i uchylać się od wszelkiej kontroli". 
Zimą 1947 roku weszło w życie rozporządzenie wojewody wrocławskiego w sprawie pasa drogi granicznej i strefy nadgranicznej. Zabroniony został ruch nocny bez specjalnych zezwoleń poza osiedlami i stacjami kolejowymi. W strefie nadgranicznej wprowadzono zakaz posiadania aparatów fotograficznych bez zgody władzy powiatowej z sankcją aresztu do trzech miesięcy lub grzywny. 

Jeszcze bardziej bulwersujące zakazy ogłoszono w 1948 roku w powiecie wałbrzyskim. Nie dość, że pas drogi granicznej szerokości 15 metrów służył odtąd tylko jako droga obchodowa dla żołnierzy WOP to jeszcze w odległości 500 metrów od granicy obowiązywał zakaz siania roślin wysokopiennych i posiadania psów oraz... gołębi. Ponadto w przygranicznych wsiach przepis zobowiązywał obywateli do zaciemniania okien budynków wychodzących w stronę granicy. W takich warunkach zwykła nocna wycieczka z psem w celu podziwiania wschodu słońca ze szczytu w granicznym grzbiecie była absolutnie niemożliwa. Społeczeństwo od samego początku uznawało wprowadzone regulacje za skrajną niesprawiedliwość, choćby dlatego. że obywatele Czechosłowacji mogli bez żadnych przepustek swobodnie wędrować wzdłuż granicy i bez skrępowania fotografować góry. Ale nie tylko przepisy utrudniały turystom życie. Bywało, że kierownicy schronisk dzwonili na strażnicę WOP donosząc o podejrzanym turyście, co wiązało się potem z jego zatrzymaniem i przesłuchaniem. 

Wraz z nastaniem stalinizmu drakońskie przepisy obrosły, dodatkowo monstrualną biurokracją. Aby wybrać się na wycieczkę w strefę nadgraniczną trzeba było uzyskać stosowne zaświadczenie z Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego a następnie udać się z nim do kierownika personalnego w swoim zakładzie pracy. Ten przystawiał pieczątkę i składał podpis. Zezwolenie oraz dokument tożsamości należało przedłożyć w strażnicy WOP, a po powrocie z wycieczki trzeba je było z powrotem oddać w dziale kadr zakładu pracy. Dziś aż trudno w to uwierzyć.
Przypomnijmy teraz czym była tak zwana konwencja turystyczna. Otóż była to umowa międzypaństwowa umożliwiająca Polakom krótki wyjazd w ograniczony terytorialnie fragment gór (tzw. strefę konwencji) na podstawie specjalnych przepustek. Umowa ta zaczęła obowiązywać od 1956 roku i początkowo dotyczyła tylko rejonu Tatr. Wkrótce jednak jej rygory zwiększono jeszcze bardziej. Już w 1957 roku postanowiono, że każdy obywatel planujący wyjazd w strefę konwencji Tatr Słowackich będzie musiał posiadać Kartę Turystyczną, którą Wojewódzki Komitet Turystyki wydawać będzie jedynie turystom z prawdziwego zdarzenia, którzy m.in. wykazać się mogą kilkuletnim stażem turystycznym. Od 1958 roku przepisy zaostrzono jeszcze bardziej. 

Odtąd wymagały one, aby osoby ubiegające się o Kartę Turystyczną posiadały jedną z odznak górskich: srebrną Górską Odznakę Turystyczną albo Górską Odznakę Narciarską lub też złotą odznakę innych dyscyplin turystyki kwalifikowanej. Kandydaci, którzy nie posiadali żadnych odznak, musieli wykazać się przed Komisją Turystyki Górskiej PTTK znajomością polskich Tatr i ogólnych zasad uprawiania turystyki górskiej. Do złożenia egzaminu przed komisją kwalifikacyjną PTTK zobowiązani byli nie tylko członkowie Towarzystwa, ale wszyscy ubiegający się o Kartę. Z początkiem 1964 roku z rozgłosem otwarto drogowe przejście graniczne do strefy konwencji w Karkonoszach na przełączy Okraj, jednak droga do niego nie została wyremontowana i dojazd autem od strony polskiej był praktycznie niemożliwy. W czasach PRL istniały krótko zaledwie dwa wysokogórskie przejścia graniczne przeznaczone dla turystów pieszych: jedno na Kasprowym Wierchu w Tatrach i drugie na przełęczy Karkonoskiej niedaleko schroniska Odrodzenie (1961-1968). Aby umożliwić chętnym łatwy dojazd do granicy, PKS w Jeleniej Górze uruchomił nawet linię mikrobusową.

Trudno opisać złość pasażerów, gdy okazywało się, że mikrobus kończy bieg w miejscu, gdzie podczas wojny przerwano budowę drogi i do granicy trzeba iść kilka kilometrów pod górę zwykłą leśną drogą. I chociaż przypominała ona łożysko górskiej rzeki, to początkowo próbowali tam wjeżdżać nawet kierowcy autokarów. 

W Beskidzie Śląskim wiele incydentów granicznych miało miejsce na krótkim kilometrowym odcinku szlaku od szczytu Czantorii do czeskiego schroniska pilnowanego zwykle przez polskich wopistów. Mimo, że szlak przebiegał około 20-tu metrów od budynku rzadko kiedy udawało się wejść do środka. Szczęśliwcy, którzy trafili na zmianę warty mogli liczyć na knedliczki, lane piwo czy herbatę z rumem. 

Zdecydowanie bardziej niemiłe niespodzianki mogły spotkać turystę wędrującego dzikimi granicznymi szlakami Beskidu Niskiego lub Bieszczadów. Bywało, że pogranicznicy zaprzyjaźnionego sąsiada zatrzymywali ofiarę, odbierali dokumenty, odprowadzali do swojej strażnicy a w raporcie pisali „szpieg” – urlop nagrodowy pewny jak w banku. Pierwsze lata po zmianie ustrojowej niewiele zmieniły w podejściu władz do turystyki przygranicznej.
Na przykład w roku 1991 minister spraw wewnętrznych wydał rozporządzenie ,,w sprawie określenia zasad uprawiania turystyki w strefie nadgranicznej". Zapisano tam, że w położonych w tej strefie parkach krajobrazowych uprawianie turystyki dozwolone jest tylko po szlakach turystycznych. W praktyce zakaz ten był egzekwowany do 2007 roku nawet poza wspomnianymi parkami.
Po rozpadzie Czechosłowacji zaczęły powstawać piesze przejścia graniczne w górach. Jedne były przejściami małego ruchu granicznego (dostępnymi tylko dla osób zameldowanych w gminach przygranicznych), inne - przejściami ogólnodostępnymi. Na pierwszych wystarczył dowód osobisty, na drugich obowiązywał paszport. Większość tych przejść była początkowo czynna tylko w soboty i niedziele. Kto w poniedziałek przekroczył tam granicę, ten popełniał wykroczenie. Zresztą regulamin wszystkich przejść turystycznych przewidywał możliwość przekroczenia granicy wyłącznie w wyznaczonych godzinach, zwykle od 6 do 22 lub od 8 do 20. Dopiero wejście Polski do strefy Shengen roku przywróciło turystom górskim normalność z nie tak odległych czasów, gdy nikomu go głowy nie przychodziło do głowy, aby karać wędrowców udających się na drugą stronę Karkonoszy czy Bieszczadów. Na podstawie „Granic zdrowego rozsądku” T. Rzeczyckiego opracował ZIBI

Redaguje Zespół: A. Siekaniec, Z. Niemyjski, J. Zdebski, A. Kosiedowski, e-mail. asiekaniec@poczta.onet.pl ; tel. 501 587 067

Strona główna